Wodospady Iguazu, Argentyna

26 styczeń 2025.

Wodospad Iguazu był jedną z największych atrakcji naszej podróży w styczniu/lutym 2025, bo zaliczany jest on do siedmiu cudów świata. Nie jest to jeden konkretny wodospad, bo jest to kompleks wielu wodospadów. Wodospad Iguazu znajduje się na granicy argentyńsko-brazylijskiej. 80% obszaru wodospadu jest na terytorium Argentyny, natomiast pozostałe 20% na obszarze Brazylii. Wodospad ma szerokość około 2 km i składa się z 275 odrębnych progów skalnych. Średni przepływ wody wynosi 1756 m³/s. Szum wody słyszany jest w promieniu 20 km. My oglądaliśmy go od strony Argentyny, skąd jest ciekawszy widok.

Do Buenos Aires przylecieliśmy w celu rozpoczęcia rejsu statkiem na Antarktydę. Po zwiedzeniu tego miasta polecieliśmy samolotem na trzy dni do Iguazu, żeby zwiedzić te sławne wodospady.

Dla mnie i Eli był to już trzeci z najsłynniejszych światowych wodospadów, Niagarę oglądaliśmy wielokrotne podczas naszego kilkuletniego zamieszkiwania w Ontario. Wodospad Victoria w Afryce oglądaliśmy w roku 2014 z dwóch stron, państw graniczących, Zimbabwe i Zambii.

Zobacz film z tamtej podróży:

Film ten jest najbardziej oglądanym ze wszystkich moich filmów na You Tube. Nawet rządowy departament turystyki w Zambii poprosił mnie o zgodę na używanie tego filmu w ich promocyjnych materiałach.

Na tej mapie najlepiej widać, jak olbrzymi jest teren, na którym znajdują się wodospady i cała infrastruktura turystyczna ułatwiająca zwiedzanie licznym turystom z całego świata. My przeszliśmy trasą pomarańczową do Diabelskiej Gardzieli (Garganta del Diablo), największej kaskady wodospadu Iguazu i niebieską, bardzo widokową drogę. Na żółtą zabrakło nam czasu, ale stosując starą zasadę, wszystkiego nie da się zobaczyć jednocześnie.

Od 1995 do 2001 roku trwały prace nad infrastrukturą mającą na celu poprawienie komfortu wszystkich podziwiających spektakl w wykonaniu Matki Natury. Przy minimalnej ingerencji w środowisko powstały tam: linia kolejowa, ścieżki spacerowe, czy kładki. Wszystko to w otoczeniu pełnej życia dżungli, która kryje w sobie unikatową florę i faunę. Dlaczego unikatową? Występuje tam wiele endemicznych gatunków zwierząt oraz roślin, których nie spotkamy nigdzie indziej.

Kolejką można dojechać do tych poszczególnych tras spacerowych. Na początek pojechaliśmy do samego końca do Diabelskiej Gardzieli (Garganta del Diablo).

Od stacji kolejki szliśmy po mostkach, które łączą kolejne wysepki i skałki na szerokim rozlewisku rzeki.

Tłumy turystów maszerowały w dwie strony po wąskich mostkach. Z trudem było znaleźć chwilę, żeby zrobić zdjęcie bez olbrzymiej publiki.

Zbliżając się do końca tej trasy, duże wrażenie zrobił na mnie widok tłumu turystów na platformie, obok zapadającej się wody, tuż przed nimi.

Donośny szum wody, unosząca się wokół mgiełka, która przynosi orzeźwienie w upalne dni, zachwycająca zieleń dżungli, a niekiedy również urokliwe tęcze, które uzupełniają ten unikatowy krajobraz. Konfrontacja z naturą w takiej postaci zapiera dech w piersiach! Właśnie dlatego tłumy turystów pragną doświadczyć tego fenomenu na własnej skórze.

Na platformie obserwacyjnej przy Diabelskiej Gardzieli (Garganta del Diablo), największej kaskady wodospadu Iguazu ciężko było dopchać się do barierki, żeby zrobić zdjęcia.

Jak już udało się dopchać do barierki, trzeba było to wykorzystać, żeby zrobić niesamowite widoki.

Granica argentyńsko-brazylijska przebiega centralnie przez tą gardziel. Woda w tym miejscu spada aż z 82 m, a więc z wysokości większej niż wodospad Niagara.

W słoneczną pogodę tworzą się tutaj tęcze.

Duże wrażenie robi woda zapadająca się w dół, tuż pod nogi turystów stojących na platformie widokowej. Fantastyczne widoki były z każdej strony, ciężko było wybierać plan do fotografii a trzeba było spieszyć sie, bo niestety czas szybko płynął a chciałoby się zachować w pamięci wszystko, co oczy widziały.

Cały czas podróżowaliśmy we czwórkę, razem z Dr Małgorzatą Budzianowską i jej ciocią, która niedawno miała swoje 97 urodziny.

Kilkaset milionów lat temu na płaskowyżu Planalto Meridional w wyniku erupcji wulkanu powstało aż 275 skalnych progów rzecznych, zwanych kataraktami, które tworzą wodospad Iguazu, cud natury, który zachwyca do dzisiaj. Wodospady zasilane są przez rzekę Iguaçu (dopływ Parany).

Barwna tęcza na tle pyłu wodnego, który przesłaniał widok przepaści do której spływały masy wody z Diabelskiej Gardzieli, dodawała wspaniałe efekty wizualne.

Po przejsciu trasy do Diabelskiej Gardzieli wróciliśmy kolejką do pośredniej stacji, skąd poszliśmy trasą niebieską, która moim zdaniem jest bardziej widokowa.

Spływającą z wodospadu wodę widać tylko na górze, bo poniżej zamienia się ona w pył wodny, który ogranicza widoczność.

Olbrzymie ilości spływającej wody i gorący tropikalny klimat dobrze wpływa na zieloną roślinność. Miejscami zielona roślinność przysłania pył wodny, co na zdjeciach daje inne wdoki.

Park narodowy, na terenie którego znajdują się wodospady położony jest w strefie klimatu subtropikalnego wilgotnego. Na okres listopad-marzec, to znaczy czas kiedy my byliśmy, przypada tam pora deszczowa, która charakteryzuje się wysokimi temperaturami (ponad 30°C), ogromną wilgotnością oraz podwyższoną ilością opadów atmosferycznych. My wyjątkowo trafiliśmy na słoneczny i niezbyt upalny dzień. Pora sucha przypada na okres od kwietnia do października, odpowiednio – niższa wilgotność, mniej opadów, a także niższe temperatury.

Dżungle Parku Narodowego Iguazú i siostrzanego Parku Narodowego Iguaçu w Brazylii są częścią tzw. Lasu Atlantyckiego, czyli rezerwatu biosfery objętego szczególną ochroną przez UNESCO.

Wodospady można też oglądać od dołu z pokładu małych motorówek, ale nie można podpływać zbyt blisko, bo pył wodny limituje widoki.

Trzeba przyznać, że Argentyńczycy bardzo ciekawie i praktrycznie zaprojektowali całą infrastrukturę w rejonie wodospadów. Bez całej sieci mostków byłoby niemożliwe zobaczyć to, co my widzieliśmy.

Argentyński park narodowy mieści ponad 2 tysiące gatunków roślin, około 400 gatunków ptaków, niespełna 100 gatunków ssaków i wiele innych reprezentantów tamtejszej fauny. 

Na przykład ten jeden z wielu wodospadów na trasie, można było górą przejść suchą nogą od punktu widokowego z jednej strony…

do punktu widokowego z drugiej strony bliżej kolejnych widokowych miejsc.

Woda tam leje się wszędzie i ze wszystkich stron.

Tęczę dodaje tej scenerii nie powtarzalne widoki.

Ta sama tęcza oglądana z różnych stron wygląda inaczej.

Często mówię, że „turystyka to ciężka praca, bo ile trzeba się nameczyć, żeby dobrze zwiedzić”, ale pomimo zmęczenia dużym chodzeniem daje to wielką satysfakcję. Patrząc na malowniczą teczę, która często jest symbolem nadchodzącej zmiany na coś lepszego, na przykład świecące słońce po deszczu.

Zobacz też inne wpisy z tej podróży:

Dodaj komentarz