7 listopada 1989 w rejsie dookoła świata zawinął do Vancouver harcerski żaglowiec s/y „Zawisza Czarny”, był on pierwszym w historii jachtem pod polską banderą odwiedzającym to miasto. Kapitanem był Jan Ludwig
Załoga „Zawiszy” była życzliwie goszczona przez polonie. Polacy z Vancouver odwiedzali żaglowiec i zapraszali harcerzy do swoich domów. Pobyt „Zawiszy Czarnego” był też okazją do zapoznania się wielu żeglarzy mieszkających w rejonie Vancouver, bo wszyscy spotykali się na pokładzie żaglowca. Miało to pewien wpływ na późniejszą zorganizowaną działalność żeglarstwa polonijnego w Vancouver.
Pobyt żaglowca był wielkim wydarzeniem w historii zorganizowanej działalności żeglarzy w Vancouver
Odbyły się też publiczne spotkania, wywiady i promocja rejsu w Polskim Programie Radiowym na stacji CJVB, którym ja wówczas kierowałem.
https://jerzykusmider.com/1990/06/30/polski-program-radiowy-cjvb-1470/ Program ten był wtedy jedynym polonijnym środkiem masowego przekazu. Między innymi dzięki temu i układom polonijnym pomogłem zorganizować trzydniowy rejs na „Zawiszy Czarnym”.
Prawie 20 osób z polonii z Vancouver miało okazję uczestniczyć w rejsie z Vancouver do Seattle w Stanie Washington. Dotacje od tych osób w pewnym stopniu zasiliły bardzo skromną kasę jachtową.
Polonijna załoga zaokrętowała się 22 listopada o godzinie 18:00. Żeby zapewnić miejsca do spania dla tych dodatkowych dwudziestu osób na jachcie, który miał już pełen skład załogi, kapitan wraz z oficerami musieli wszystko to odpowiednio rozplanować. Czteroosobowa oddzielna kabinka, gdzie normalnie spały załogantki została zwolniona przez nie. Poszły one do mesy ogólnej. Ja dostałem przydział koi w tej kabince. Ci, co zaokrętowali się później mieli mniej komfortowe miejsca do spania, ale tym mało, kto przejmował się, bo tak jak w piosence „Na pokładzie Zawiszy życie płynie jak w bajce”. Długie rozmowy rodaków i balowanie trwało do białego rana i spanie nie było tak ważne.
Rano przepłynęliśmy cieśninę Active Pass, w której są bardzo silne prądy pływowe.
Odległość pomiędzy Vancouver i Seattle jest nieduża i nie trzeba było spieszyć się. Na kolejną noc stanęliśmy na kotwicy przy brzegu Wyspy Vancouver. Znowu był czas na życie towarzyskie pod pokładem, bo listopadowa pogoda nie rozpieszczała załogi.
Przy wejściu do portu w Seattle witał nas statek pożarniczy z fontannami i jacht miejscowych skautów morskich. Na nabrzeżu grała orkiestra, witali harcerze, Polonia i władze miejskie, bo trafiliśmy na obchody 100-lecia stanu Washington.
Goście z Vancouver wyokrętowali się 24 listopada o godzinie 18:00. W rejsie tym przypłynęliśmy 170 Mm. Tak wpisał do mojej książeczki żeglarskiej kpt Jan Ludwig. W związku z tym mogę powiedzieć, że byłem uczestnikiem etapowego rejsu „Zawiszy Czarnego” dookoła świata, wprawdzie tylko na tak małym odcinku, ale byłem…
Nie był to mój pierwszy rejs na tym harcerskim żaglowcu.
Pierwszy raz płynąłem, jako oficer wachtowy w rejsie od 15 do 28 lipca 1972 roku z Gdyni do portów NRD, czyli komunistycznych Niemiec. Był to wtedy mój pierwszy wyjazd i rejs zagraniczny z Polski. Odwiedziłem porty: Wismar, Warnemunde, Kołobrzeg i Ustkę. Wróciliśmy do Gdyni.
Żeglując ponownie na tym samym żaglowcu miałem okazję do wspomnień i porównania, już z perspektywy emigranta żyjącego i posiadającego własny jacht w Vancouver.