W Vancouver zima, to dobry okres, żeby uciec gdzieś na południe dalej od deszczu i śniegu. Razem z żoną wybraliśmy się na tygodniowy rejs statkiem z Houston (Texas) do Meksyku i Belize. Okazało się, że zła pogoda nawet tam dociera. Wprawdzie styczeń jest już poza sezonem huraganowym, ale w Zatoce Meksykańskiej trafiliśmy na regularne sztormy. Najpierw statek wracający z poprzedniego rejsu, płynąc w sztormie spóźnił się kilka godzin, co spowodowało olbrzymi zamęt na drogach dojazdowych, parkingach i terminalu portowym. Dokładnie to samo powtórzyło się tydzień później jak wracaliśmy, ale na szczęście spóźnienie było mniejsze a bilety lotnicze na powrót do Vancouver mieliśmy na wieczór i nie było problemów, jedynie niedogodność i wszechobecny tłok przy wydostaniu się z portu.
Houston (USA)- Costa Maya (Meksyk), Belize (Belize), Cosumel (Meksyk) Houston (USA).
Najczęściej po morzu i oceanie żegluje moim jachtem, ale tym razem płynąłem nie jachtem tylko osiemnastopiętrowym wieżowcem.
Takie „wieżowce” na meksykańskiej riwierze są codziennością w okresie sezonu, czyli zimą. Wyglądają jak miasteczko, bo na każdym z nich jest ponad trzy tysiące mieszkańców tzn. pasażerów i załogi.
Była okazja do wygrzania się na słońcu
i zwiedzania antycznych świątyń dawnej cywilizacji w Belize.
Taki tygodniowy wypad na południe był dobrym relaksem i wygrzaniem się na słońcu, w pełni skompensował niedogodności zaokrętowania się na statku i powrotu do domu.