Po zimnych lodowcach Patagonii i Cape Horn w kwietniu, oraz Alaski latem tego roku, przyszedł czas na wygrzanie się na dalekim południu, tym razem z moją żoną Elżbietą.
Na początek polecieliśmy samolotem z Vancouver do Sydney w Australii. Przelot non stop trwał 15 godzin. Wylecieliśmy we wtorek a dolecieliśmy w czwartek. Zgubiliśmy jeden dzień, który odzyskaliśmy w drodze powrotnej. Podobnie „zgubiliśmy” zimę, bo wylecieliśmy z Vancouver w ponury jesienny dzień a w Sydney powitało nas słoneczną wiosną i upalną pogodą.
Więcej czytaj: 2016.11 Sydney Australia
Oglądaj film