Podczas moich studenckich wakacji w roku 1975 wybrałem się na dłuższą podróż. Zacząłem od tranzytu do Helsinek przez Leningrad. Po zaliczeniu „wymiany towarowej” w tych krajach miałem wystarczającą ilość Rubli na kupienie biletów na dwa rejsy zaczynające się w Odessie. Pierwszy rejs był z Odessy do Bejrutu.
Miasto Bagdad zachwyciło mnie nowoczesnością połączoną z arabskim stylem. Ze smutkiem oglądam obecnie zdjęcia i filmy tego pięknego miasta zniszczonego przez wojnę i amerykańską okupacje.
Arabski folklor oglądałem w mieście Karbala, w którym mieszkał mój kolega ze studiów na Politechnice Warszawskie. Odwiedziłem jego dom, ale wtedy nie było go. Rodzice przyjęli mnie w swoim domu bardzo gościnnie. Miałem okazję poznać życie i kulturę rodziny arabskiej. Pobyt w gościnnym domu i spanie w oddzielnym pokoju był dla mnie komfortem. Zwykle sypiałem w tanich hotelikach, najczęściej na dachu budynku, gdzie w nocy pod gwiazdami było znacznie przyjemniej niż w dusznym pokoju bez klimatyzacji. Na takich dachach było ustawione, często bardzo dużo łóżek. Można powiedzieć „romantyczna noc pod gwiazdami”, gdzie „życie towarzyskie” kwitło: chrapanie, modlitwy muzułmańskie itd. W jednym hoteliku na takim dachu, coś mnie zaczęło gryźć. Śpiący obok Arab zobaczył, że ja cały czas drapie się, życzliwie wstał i na migi, bo nie znał angielskiego, pokazał mi jak polować na te insekty.
W tamtych czasach, podczas moich podróży po krajach arabskich, zwykle spotykałem życzliwych ludzi i czułem się bardzo bezpiecznie. Znacznie bezpieczniej, niż kilka miesięcy później np. w Nowym Jorku, gdzie błyskały noże i cudem uszedłem z życiem. To jest odpowiedź na często zadawane mi pytanie o bezpieczeństwo podczas moich podróży.