Jacht to taki środek lokomocji, że nigdy nie można dokładnie zaplanować, kiedy dopłynie do celu. S/y „Solanus” po przepłynięciu przez lody Arktyki, Przejście Północno Zachodnie „Northwest Passage”, spóźnił się do Vancouver o jeden tydzień. Zatrzymały go sztormy i problemy z silnikiem. Powitanie, które ja osobiście koordynowałem odbyło się na Granville Island w centrum Vancouver 23 października 2010.
Drugi raz witałem, „Solanusa” w Meksyku gdzie z kolei przypłynął wcześniej niż spodziewałem się, ale udało mi się namówić kapitana Radlińskiego żeby zaczekał do świąt. Wspólnie z moją rodziną dojechaliśmy i spędziliśmy Wigilie oraz święta w gościnnym domu Joli i Ivo Zembal w Barra De Navidad.
Na trzecie powitanie wybierałem się do Polski, bo zakończenie rejsu „Solanusa” Morskim Szlakiem Polonii 2010-11 miało odbyć się w końcu września. Patrząc na opóźnienia, szczególnie późne opłynięcie Przylądka Horn, zarezerwowałem bilet lotniczy na 1 października. Niestety „Solanus mnie wyprzedził i właśnie w tym samym dniu jak byłem w samolocie wpłynął do Górek Zachodnich w Gdańsku gdzie był witany z wielka pompą.
Zdążyłem na oficjalne powitanie 3 października, które odbyło się w porcie macierzystym jachtu Bydgoszcz. Impreza ta i wszystko, co zrobili dla mnie organizatorzy rejsu i załoga przekroczyło wszelkie moje oczekiwania. Przyjęto mnie po królewsku.
Wielką niespodzianką i satysfakcją dla mnie był kilkudniowy rejs na pokładzie „Solanusa” po Zatoce Gdańskiej. Okazało się, że rejs ten był zorganizowany specjalnie dla mnie. Prowadził go kapitan Roman Nowak – 1 oficer z wielkiego rejsu dookoła dwóch Ameryk, bo kapitan Radliński miał w tym czasie wesele swojej córki.