2022.01. Noworoczny zimowy rejs – zaśnieżone okolice Vancouver

Tradycyjnie, już od wielu lat, każdy Nowy Rok zaczynam od zimowego rejsu moją „Varsovią”. W okresie świątecznym mieliśmy w Vancouver rekordowo niskie temperatury, nienotowane od pięćdziesięciu lat. Prawdopodobnie było to związane z tzw. globalnym ociepleniem. Po Nowym Roku śniegu też nie brakowało, ale trochę ociepliło się i śnieg częściowo się rozpuścił. Zobacz poprzednie moje wpisy: Rejsy Noworoczne

W tym roku trochę opóźniłem się, bo pierwszego stycznia, razem z moją Elą celebrowaliśmy „rubinową„ rocznicę ślubu. Zobacz wpis: 40 rocznica ślubu Elżbieta i Jerzy Kumider

Z tego powodu, dopiero 3 stycznia byłem na wodzie.

Wypływając z mojej mariny, mijałem palmy, które razem z choinką w śniegowej scenerii, przypominały mi, że zima jeszcze się nie skończyła.

Przy rampie do wyciągania łódek, stał na dnie zatopiony jachtu motorowy, który przypominał mi, że na wodzie może się dużo wydarzyć. Było to takie „memento mori”, na początek zimowego rejsu.

Żeby dobrze to zapamiętać, po drugiej stronie mijałem barkę, która w listopadowym sztormie usiadła na brzegu i pomimo kilku prób nie udało się jej jeszcze ściągnąć. Jak widać na tym obrazku, nie tylko małe jachty mają problemy w walce z żywiołem.

Kolejna ciekawostka. Wyjątkowo dużo statków kontenerowców stoi na redzie portu Vancouver. Normalnie rzadko, widać było je na kotwicy, bo szybko wpływały do portu i były rozładowywane. Rok temu, kiedy wyciekły tajne dokumenty rządowe, mówiące, że będą przerwy w łańcuchach dostaw różnych towarów, niektórzy uważali, że to „teoria spiskowa”. Teraz na własne oczy widziałem to i naliczyłem osiem takich kolosów zapchanych kontenerami.

Zimowa panorama gór, po stronie West Vancouver, co roku wygląda bardzo podobnie. Ośnieżone szczyty a nad wodą widać zieleń. Tym razem świąteczny śnieg przy brzegu już rozpuścił się a noworoczny, jeszcze nie napadał, ale prognozy zapowiadały do 20 cm nowego śniegu.

Howe Sound, jak zwykle w moich noworocznych rejsach wyglądał tak samo.

Morska prognoza wiatrowa zapowiadała tu wiatry przeciwne dla mnie do 20 węzłów, ale jak widać na zdjęciu, płynąłem półwiatrem na samym foku po dość gładkiej wodzie. Dopiero później rozwiało się i zaczął padać śnieg.

Do pomostu w Plumper Cove Marine Park zdążyłem dobić, zanim zaczęła się śnieżyca.

Na drugi dzień było dość ciepło, powyżej zera i śnieg się częściowo rozpuścił. Moja „Varsovia” była jedyną łódką odwiedzającą i cumującą do parkowego pomostu. Nie licząc drugiej, bardzo zaniedbanej, która stoi tu już od lata bez żadnej osoby na pokładzie. Pamiętam moje poprzednie zimowe rejsy, kiedy to często stały tu jachty „bezdomnych” żeglarzy spędzających zimę w tym miejscu. Zastanawiam się, co się z nimi stało? Zobacz poprzednie pobyty w Plumper Cove

W nocy zaczęła się zapowiadana śnieżyca i sztorm z północy, ale ja w tym miejscu byłem dobrze osłonięty od wiatru. Tylko zasypało mi kokpit i cały pokład. W środku nocy trochę z przerażeniem obserwowałem i fotografowałem to, co działo się na zewnątrz. W środku w kabinie grzejnik propanowy dobre grzał i było bardzo przytulnie.

Rano wszystko było zasypane śniegiem.

Ciekawe śniegowe grzybki ustawiły się na kabestanach. Moje kapitańskie siedzonko dostało nową śniegową poduszkę.

Taka zimowa sceneria nie zachęcała do chodzenia po pokładzie. Przy wychodzeniu na pomost musiałem zachować dodatkową ostrożność.

Gdybym potrzebował użyć dinghy, nie byłoby to łatwe zadanie do wykonania. Wszystkie panele słoneczne były całkowicie zasypane i nie dawały żadnego prądu.

Budka nawigacyjna przysypana śniegiem nie dawała żadnej możliwości obserwacji. Dobrze, że miałem czas i nie musiałem wypływać. Mógłbym zaczekać nawet do wiosny, aż śniegi stopnieją. Żywności i propanu do grzania pewnie by wystarczyło. Prognoza pogody zapowiadała wieczorem duży deszcz, to nie było sensu odśnieżać.

Taka poduszka śniegowa na pokładzie była dodatkową izolacją termiczną. Jedynie na szybach forklapy śnieg szybciej topniał, bo nie są one dobrze izolowane, jak reszta pokładu wykonanego z fibreglass.

W okolicznych domkach letniskowych nikogo nie widziałem. Jedynie w jednym z nich w nocy widziałem palące się światło, ale czy ktoś tam był, trudno powiedzieć?

Moje zimowe rejsy mają zupełnie inny charakter niż w tzw. sezonie. Piszę tak, bo jak widać sezon w rejonie Vancouver, trwa przez cały rok. Zimą dzień jest bardzo krótki i więcej czasu trzeba siedzieć wewnątrz. Przebywanie na pokładzie i długie spacery też nie najlepiej pasują do tej pory roku. Nie mówiąc już o opalaniu się. Jedynie mogę „opaliś się” piecykiem propanowym, jak niechcący dotknął bym. W tej sytuacji więcej czasu spędzam przy komputerze i ogólnie mówiąc na leżeniu w koii i czytaniu.

Do ogrzewania mam na łódce dwa piecyki na propan. Wbudowany na stałe (ten na dole). Włączanie gazu jest zdalne przez system solenoid z automatycznym odcięciem gazu w razie zgaśnięcia lub nieszczelności instalacji. Piecyk ten słabo ogrzewa forpik, gdzie zwykle śpię i dlatego używam go w normalnych warunkach, jak nie jest zbyt zimno.
Drugi piecyk przenośny, bardziej wydajny (ten czerwony), używam tylko na postoju przy bardzo niskich temperaturach. Zawieszony jest na drzwiczkach pod zlewem. Zasilany jest przed długi wąż z butli typu BBQ, stojącej w kokpicie.  Piecyk ten też ma odpowiednie zabezpieczenia i automatycznie się wyłącza na przykład przy dużym ruchu. Dlatego nie nadaje się w żegludze na dużej fali. Ma zaletę, że obracam go w stronę forpiku, blokując obrót drzwiczek gumą typu ekspandor. Dodatkowo ustawiam wiatraczek od komputera, który bardzo dobrze tłoczy ciepłe powietrze do forpiku, gdzie zwykle śpię.

Na zaśnieżonym pomoście widać było tylko moje ślady stóp. Taka izolacja od ludzi jest bardzo ciekawa, szczególnie, że latem jest tu wielki tłok i często, ciężko jest znaleźć miejsce na cumowanie. To jest to, co daje urok zimowych rejsów.

Na tym pieńku obok napisu z nazwą parku, latem jest wystawiona biblioteczka z książkami, które można sobie zabrać do czytania, a potem zwrócić tu lub w innym podobnym miejscu, gdzie się popłynie. Zimą oczywiście książki są zabrane i jest tylko tabliczka informująca, że biblioteczka wróci na wiosnę.

Pólka campingowe przysypane śniegiem czekają na sezon letni.

Stoły piknikowe też czekają na letnich żeglarzy. Ja mogłem tylko powspominać liczne spotkania żeglarzy polonijnych, długie rozmowy i balowania towarzyskie przy tych stołach.

Po trzech nocach spędzonych w tym miejsu wiatr zmienił kierunek i zaciszne miejsce stało się uciążliwe do stania. Wcześnie rano, kadłub „Varsovii” zaczął skakać na fali i uderzał odbijaczami o pomost. W rezultacie jeden z nich nie wytrzymał i pękł. Uznałem, że lepiej uciekać z tego miejsca. Pod osłoną wysp popłynąłem na Bowen Island.

Zacumowałem w marinie w Snug Cove. Sztorm rozwiał chmury i zrobiła się słoneczna pogoda, ale zimny wiatr, nawet na końcu zatoki blisko brzegu dobrze dociskał „Varsovie” do pomostu. W takiej sytuacji najlepiej było siedzieć wewnątrz łódki, korzystać z Internetu i pisać na komputerze ten wpis.

Następnego dnia wiatr się wydmuchał, ale znowu zaczął padać śnieg. Tym razem bardzo mały.

Kto ma pierwszeństwo na wodzie? Prawa czy lewa strona? Statek żaglowy czy motorowy? W tym przypadku odpowiedź jest prosta, zawsze większy i silniejszy.

Powrót do Vancouver, pomimo zimna i chwilami padającego deszczu ze śniegiem, był całkiem przyjemny.

Podczas całego tego rejsu nie spotkałem na wodzie, żadnej rekreacyjnej łódki, jedynie w West Vancouver trenowała młodzieżowa szkółka żeglarska. Po takiej zimowej zaprawie, pewnie wyrosną z nich prawdziwi żeglarze.

W ciągu sześciu dni rejsowania przepłynąłem tylko około 35 Mm. W moich noworocznych rejsach więcej czasu spędzam na postojach. Każdy taki rejs daje jakieś nowe wrażenia i sytuacje: np. zamarznięcie łódki w lodzie, walka ze sztormem i przechył ponad 40 stopni, walka z naporem dryfujących pniaków na wodzie a tym razem był wyjątkowo duży śnieg. Poczytaj więcej o moich poprzednich zimowych pływaniach: Rejsy Noworoczne

3 Comments

  1. Ja też uwielbiałem zimowe żaglowanie choćby tylko ze względu na mocniejsze wiatry, ale to było za moich młodych lat. Teraz wolę w domu, przy kominku…

    Polubienie

  2. Taka zima a nasz Agent Ubezpieczeniowy w rejs się wybrał. Trzeba mieć odwagę, pasje i zacięcie. Zyczymy przyjemnych i niezapomnianych wrażeń.

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s