Rzym
“Być w Rzymie i papieża nie widzieć!”. To stare powiedzenie nie zawsze zgadza się.
Zaczynając następną dłuższą podróż statkiem pasażerskim, razem z moja żona Elą, na początek odwiedziliśmy „wieczne miasto” Rzym, gdzie na „powitanie” mieliśmy trudne lądowanie, bo wiał wiatr prawie 50 węzłów i w ostatniej chwili, parę metrów przed dotknięciem pasa lotniskowego, kapitan zdecydował na ponowny krąg i ustawienie się w kolejce na następną próbę lądowania. Wszystko skończyło się dobrze i wylądowaliśmy, ale jeden z pasażerów nie wytrzymał takiego napięcia i zasłabł. Taki był początek naszej wielkiej podróży.Spóźniliśmy się na niedzielne publiczne błogosławieństwo Ojca Świętego a nie mogliśmy czekać do środowej audiencji, ponieważ…
nasz statek „Sapphire Princess” wypływał w środę w długi czterotygodniowy rejs do Singapuru.
W ten sposób byliśmy w Rzymie, ale bez spotkania z Papieżem. Może nie tak dosłownie, bo właściwie miałem spotkanie z Papieżem, ale duchowe ze świętym Janem Pawłem II, czyli krótka modlitwa przed jego grobem.
Wszędzie w Watykanie były olbrzymie tłumy turystów i pielgrzymów. Żeby wejść do Bazyliki Św. Piotra trzeba by stać w kolejce ponad 2 godziny, ale jak zapłaciliśmy za wycieczkę z przewodnikiem to ominęliśmy te wielkie kolejki i weszliśmy od tyłu, czyli przez Muzeum Watykańskie.Mówiąc bardziej precyzyjnie to nie ominęliśmy ich całkowicie tylko staliśmy w krótszej kolejce do wejścia do Muzeum Watykańskiego.
W muzeum ciężko było przesuwać się po salach wypełnionych tłumami zwiedzających.
Trzeba przyznać, że wnętrza i zgromadzone tam eksponaty zrobiły na mnie wielkie wrażenie, pomimo że nie pierwszy raz tam byłem, ale kiedyś można było wszystko oglądać na większym luzie, bo nie było tyle wycieczek i osób indywidualnych.
Przewodnicy wycieczek nie byliby w stanie przekszykiwać się nawzajem i w tym przypadku technologia przyszla z pomocą. Każda osoba z grupy otrzymała mały odbiornik radiowy ze słuchawkami. W ten sposób przewodnik mówił dość cicho do mikrofonu, nie przeszkadzając innym grupom a wszyscy z danej grupy słyszeli to co mówił niezaleznie jak daleko stali.
Zwiedzając Muzeum była też okazja do popatrzenia na słynne ogrody watykańskie.
Przez długie wieki w Watykanie zebrało się bardzo dużo cennych i ineresujących pamiątek z dziedziny sztuki i religii. Tylko niewielką częśc tego jest eksponowana w muzeum, ale dla przeciętnego zwiedzającego jest to i tak bardzo dużo.
Na końcu zwiedzania muzeum znajduje się jedna z największych atrakcji turystycznych, czyli sławna kaplica sykstyńska. Niestety nie wolno tam fotografować i nawet rozmawiać. Zwiedzający w ciszy i skupieniu oglądali to arcydzieło sztukiZobaczyliśmy zmianę warty Gwardii Szwajcarskiej a przed bazyliką.
Wnętrze Bazyliki Św. Piotra robi przytłaczające wrażenie. Człowiek czuje się malutki patrząc na ogrom tej budowli.
W głównej nawie bazyliki widać pełno zwiedzających, natomiast w bocznych nawach i licznych kaplicach jest spokojniej. W wielu tych miejscach również nie wolno fotografować. Można za to w skupieniu modlić się.
Poza granicami państwa watykańskiego zwróciłem uwagę na bardzo dużą liczbę uzbrojonych patroli wojskowych i policyjnych. Typowy obrazek to pojazdy terenowe z kuloodpornymi szybami, obok nich żołnierz z karabinem maszynowym trzymający palec na spuście i jeden lub dwóch żołnierzy z bronią krótką. Sprawia to poczucie bezpieczeństwa, ale pobudza też do refleksji. Pierwszy raz byłem w Rzymie 45 lat temu. Wtedy było bezpiecznie i nikt nie demonstrował siły, tak jak ci żołnierze. Do Muzeum Watykańskiego wchodziło się bez kolejki i kontroli takiej jak na lotniskach.
Obejrzeliśmy też cytadelę.
Po południu pojechaliśmy do Koloseum, ale zobaczyliśmy go tylko z zewnątrz, bo brakowało czasu i były wszechobecne kolejki do zwiedzania.
Wieczorem spacerowaliśmy po słynnych schodach hiszpańskich.
Obejrzeliśmy też fontannę Trevi. We wszystkich tych miejscach były tłumy turystów oraz uzbrojone patrole policyjne i wojskowe.
Na rzece Tybr płynącej przez miasto jest silny prąd. Zatopiona łódka jest przestrogą dla nieostrożnych żeglarzy. Miasto Rzym jest trochę oddalone od morza i następnego dnia pojechaliśmy do portu Civitavecchia. W porcie tym wsiedliśmy na statek „Sapphire Princess” i rozpoczęliśmy czterotygodniowy rejs przez Kanał Sueski do Singapury. Po drodze odwiedziliśmy dużo portów w kilku krajach.
Wypłynęliśmy wieczorem i rano zacumowaliśmy w pierwszym porcie Neapol. W rejonie tego miasta jest bardzo dużo do zwiedzania, ale statek stał tylko jeden dzień. Dlatego trzeba było decydować, co wybrać. Ela była tam wcześniej i dużo widziała, ja jeszcze nie i dlatego podzieliliśmy się wybierając inne wycieczki. Ja pojechałem do Sorrento i Pompei. Niestety prognoza pogody była niezachęcająca do zwiedzania, ale nie było wyboru i pomimo deszczu i silnego wiatru pojechałem na wycieczkę.
Sorrento
To sławne miasto malowniczo położone na wysokiej skarpie na tle zachmurzonego nieba nie wyglądało kolorowo tak jak zwykle pokazują je na pocztówkach i folderach turystycznych.
Niestety prognoza pogody sprawdziła się i prawie przez cały dzień padał deszcz i wiał silny wiatr, który wywiał mi parasolkę, podobnie jak było z moją czapką w poprzednim rejsie w czerwcu na North Cape w Norwegii. Coś nie mam szczęścia do rejsów europejskich, chyba, dlatego, że szkoda mi lata żeglarskiego w Vancouver i do Europy zaglądam zwykle poza sezonem.
Za to szczęście dopisało mi, bo był to dzień „Wszystkich Świętych”, na drogach było pusto i zamiast tracić czas w korkach drogowych jechaliśmy autobusem bez problemów.
Sorrento zwiedzałem w deszczu, chwilami ulewnym, ale niestety już bez parasola.
Jest to miasto hoteli położone na wysokiej górze.
Z góry tej jest widok na miejskie plaże, które powstały z popiołów wulkanicznych, nic dziwnego, bo niedaleko słynnego wulkanu Wezuwiusza. Na dół można zejść lub zjechać samochodem po krętych drogach. W hotelach i luksusowych domach, przyklejonych do skały są windy, którymi można zjechać na dół. Życie mieszkańców kwitnie na tarasach i dachach tych domów, Widać też dużo basenów kąpielowych na dachach. Wąskie uliczki ze sklepami i straganami normalnie wyglądają bardzo malowniczo, ale w deszczu, który mi się trafił nie było tak interesująco.
W zwiedzaniu licznych kościołów deszcz nie przeszkadzał. Widać było, że Święta Bożego Narodzenia zbliżają się, bo w kościołach były już artystycznie udekorowane szopki.
Wyjeżdżając z tego miasta mogłem zaśpiewać starą sentymentalną piosenkę „Wróć do Sorrento”, może następnym razem trafię na lepszą pogodę.
Pompeja
Kolejny postój tej całodziennej wycieczki był w Pompei. Na szczęście deszcz trochę przestał i nawet chwilami pokazywało się słońce.Zwiedzanie tych antycznych wykopalisk było dla mnie na prawdę dużym przeżyciem. Prawie dwa tysiące lat temu, w roku 79 naszej ery, wulkan Wezuwiusz wybuchł i zasypał popiołami pobliskie miasta. Największym z nich była Pompeja gdzie zginęło dużo ludzi, ale dzięki tym popiołom zachowało się dość dobrze to, co było wcześniej przed tragedią. Obecnie możemy oglądać i wyobrazić sobie jak kiedyś wyglądało życie mieszkańców tego miasta.
Obecnie jest odkopana tylko niewielka część tego antycznego miasta, ale zwiedzając wykopaliska można wyobrazić sobie jak ono było duże i jaka była wtedy wysoka technika.
Ulice z wyznaczonymi na skrzyżowaniach przejściami, takimi jak obecnie nazywamy „zebrami”, które były zrobione z kamieni tak oddalonymi od siebie, żeby mogły pomiędzy nimi przejeżdżać pojazdy na kołach.
Amfiteatr tak zaprojektowany, że nie potrzebne były elektroniczne nagłośnienia, bo głos aktorów był słyszany ze wszystkich miejsc na widowni.
Było też centralne ogrzewanie w ścianach i podłogach domów mieszkalnych.
Łaźnie i baseny kąpielowe z podgrzewana wodą.
Systemy zbierania wody deszczowej. Prze otwór w dachu woda deszczowa spływała do baseniku w podłodze domu. Dachy nie przetrwały zasypania przez popioły wulkaniczne, ale ściany, kolumny i podłogi w większości zachowały się prawie niezniszczone.
Na ulicach też były ustawiane zbiorniki wodne, które służyły między innymi do pralnia. Trudno uwierzyć, że tak dawno temu było już tak dużo różnych ciekawych rozwiązań inżynieryjnych.
Artystycznie wykonane mozaiki na podłogach zachowały się bez uszkodzeń.
Wąskie uliczki pomiędzy ścianami budynków, na których w wielu miejscach można oglądać oryginalne tynki.
Przysypane ciała mieszkańców uległy naturalnemu rozkładowi, ale w skamieniałym popiele wulkanicznym powstały po nich puste przestrzenie, które tak jak formy posłużyły archeologom do wiernego odtworzenia całego ciała ofiar tej tragedii sprzed prawie dwóch tysięcy lat. Patrząc na położenie tych ciał, można domyślać się w jak dramatycznych warunkach umierali. Wszystkie odnalezione ciała leżały na brzuchu z ręka zakrywająca twarz przed zasypującymi je popiołami wulkanicznymi. Tragedie, jaka spotkała mieszkańców Pompei niektórzy naukowcy próbują tłumaczyć karą za rozpustny tryb życia.
W tamtych czasach było tam dużo domów publicznych, do których na kamiennych drogach były wyrzeźbione drogowskazy w bardzo interesujący i wymowny sposób.
W tym przybytku rozpusty można oglądać małe pokoiki z miejscami pracy, czyli bardzo dobrze zachowane oryginalne kamienne łóżka, na których pracownice przyjmowały swoich klientów.
Nad wejściami do tych pokoików są obrazki pokazujące zakres usług danej pracownicy.
Trzeba przyznać, że naszym pra-pra ojcom cywilizacji rzymskiej, inwencji nie brakowało
Neapol
Po zwiedzaniu tych antycznych zabytków czasu już brakowało i tylko przed wypłynięciem z portu, dla odmiany obejrzałem bardziej współczesne miasto Neapol.
W Neapolu, podobnie jak w Rzymie w wielu miastach włoskich w centralnym punkcie znajdują się artystycznie wykonane fontanny.
Cieśnina Messyńska
Po wypłynięciu z Neapolu, następnego dnia rano przepływaliśmy przez Cieśninę Messyńską, która oddziela wyspę Sycylię od stałego lądu „buta” włoskiego. Prawą burtą minęliśmy królestwo mafii sycylijskiej, ale nie zawijaliśmy do żadnego portu na spotkanie z mafiosami.
Mijaliśmy fortyfikacje miasta Messyny, które kiedyś broniły mieszkańców przed napastnikami.
To było ostatnie spojrzenie na Włochy i dalej kurs na Maltę.
Więcej o tym rejsie i całej podróży dookoła świata czytaj:
2018.11
Dookoła świata