Polski jacht „Magnus Zaremba” płynie do Vancouver

Kapitan Eugeniusz Moczydłowski po przepłynięciu Przejścia Północno Zachodniego Northwest Passage i dotarciu do rekordowej pozycji na Oceanie Arktycznym płynie samotnie w kierunku Vancouver.

Po minięciu wysp Aleutów na Alasce 30 września, ocean pokazał mu to, co znaczy październik na północnym Pacyfiku, zwanym też na ironie Oceanem Spokojnym.

O tej wyprawie i jachcie więcej czytaj: https://jerzykusmider.com/2023/10/02/polscy-zeglarze-w-arktyce-nwp-2023-magnus-zaremba-i-hayat/

Od momentu jego decyzji o niezimowaniu w Arktyce jestem z nim w stałym kontakcie łączności satelitarnej i przekazujemy sobie tylko SMS, ponieważ Kpt. Moczydłowski nie ma satelitarnego Internetu.

Dla zrelacjonowania tego rejsu wybrałem niektóre fragmenty tekstów naszej korespondencji: 

04.10 Pisałem do niego: Widzę, że ciebie cofa. Trzymaj się. Na co krótko odpowiedział: „Nie ma lekko”.

05.10 Dziś ocean nie jest dziki i niepokojący. Dobra jazda. Niż zepchnął nas na zachód tylko 17 mil. Za nami 1/3 drogi. Zacząłem 2 miesiąc sam”.

Dla wyjaśnienia dodam, że Liczba mnoga to szacunek dla jachtu, który razem z samotnym na oceanie kapitanem stanowi jedną całość.

Samotny żeglarz na oceanie czasami może mieć pewne przewidzenia, podobnie jak wędrowiec na pustyni, który widzi tzw. fatamorganę. W mojej książce o samotnym rejsie na Hawaje opisywałem takie moje wrażenia.

06.10 Kpt. Moczydłowski pisał: „Bardzo głęboko max. 6700 m. Dokładnie na trasie 300 mil przed Vancouver z dna wznosi się góra pewnie wulkan na ponad 3000 m. Top 1,5 m pod wodą”. Za chwile dodał: „Alarm odwołany: top jest 298 m pod powierzchnią. 1.5 m to skok pływu. Dzisiaj placki ziemniaczane jako odp. na zapowiedź 3 dni cisz i sztorm”.

08.10 „Doczołgaliśmy się do półmetka Aleuty-Vancouver. Na prawie 9 dni, tylko 1 była dobra żegluga. Reszta okropna. Uczczono gorącą kąpielą w kokpicie”.

0910 Chwilami z jego korespondencji można było wyczuć chwile pesymizmu, ale też i optymizmu, np. pisał: „Jeśli dopłynę, przetrwam zimę? Jakie są średnie temperatury od października do lutego?”.

Skopiowałem z netu i wysłałem mu SMS, średnie zimowe temperatury w Vancouver. Odpowiedział: „To wystarczy, da się pracować”.

Mijały kolejne dni, które patrząc z lądu, wydawały się monotonne. Raz płynął szybciej, raz wolniej, ale ogólnie w dobrym kierunku.

11.10 Napisałem, posuwasz się dobrze. Mam nadzieje, że nie będziesz w sobotę 14, bo wybory, chcę głosować w konsulacie.Na co odpisał: „Wiesz dobrze, że mam obowiązek dopłynąć asap”… „decyduje pogoda. Ty dostarczyłeś więcej pomocy, niż mogłem sobie wymarzyć”.

Było to dla mnie bardzo miłe i w pewnym stopniu mobilizujące do dalszej pomocy. Normalnie nie pisałem mu informacji pogodowych, bo on to odczytywał sam z InReach, czyli systemu satelitarnego, którym się komunikowaliśmy na co dzień. Widząc, co się kotłuje na oceanie, napisałem: Jutro wiatr SE. Dobrze, żebyś wpłynął w cieśninę przed poniedziałkiem, bo będzie 40+ kn SE. On odpisał: „mam prognozy na tę noc 39 do 53 kn… Jutro 35 do 56”.

13.10 Patrząc na mapy wiatrowe, napisałem mu: Widzę, że sztormujesz. Może to lepiej na otwartym niż przy brzegu. Trzymaj się!! On chyba już przyzwyczajony do sztormów zaczął myśleć o zbliżającym się ladzie i wróciliśmy do technicznych tematów. Odpisał: „Jeśli mi się uda dopłynąć, będę musiał kupić internet, choć na miesiąc. Jakie to koszty?…”

Był to piątek 13 dzień miesiąca. Dla przesądnych pechowy dzień. Dlatego zapytałem go: Jak przeżyłeś i przeżywasz kolejne sztormy. Widzę, że już ruszyłeś w dobrym kierunku. Odpowiedź: „Jakoś ogarniam albo przeczekuje”.

15.10 Znowu pytałem, jak dajesz sobie radę? Odpowiedź: „Magnus znosi to lepiej – ma cierpliwość bez limitu”.

Patrząc na jego tracking na mapie, to wyglądało, tak jak by tańczył piruety po oceanie.

17.10 Wcześnie rano wiadomość:Jeśli w cieśninie będzie silny SE, to przeczekam w Port San Juan, Renfrew”. Na co ja: Bardzo dobra decyzja. Cieszyłem się, że moje porada i podanie punktów drogi do trzech bezpiecznych miejsc przed portem w Victorii się przydały. Potem przez cały dzień obserwowałem jego postępy. Płynął wolno na żaglach pod wiatr tak jak prawdziwy żeglarz oszczędzający paliwo.

O godzinie 17:20 jacht „Magnus Zaremba” wpłynął do mariny w Port Renfrew

Teoretycznie port ten jest tylko 60 Mil morskich od Victorii. Co dalej? Kapitan Moczydłowski zdecyduje po dobrym wyspaniu się. Polonia w Victorii już czeka na dzielnego żeglarza.

Jerzy Kusmider

Vancouver, BC

www.jerzykusmider.com

1 Comments

  1. Dziekuje za informacje. W zalaczeniu Lista samotnych Polakow na oceanach z naniesiona informacja ktora podales
    Pozdrawiam
    Andrzej Kowalczyk
    PS Wysylam tez katalog aktualnie dostepnych wydawnictw. Polecam.

    Polubienie

Dodaj komentarz