2024.01 – Mombasa, Kenia (Kenya). NCL Cruise

Egzotyczna Mombasa, największy port Kenii kojarzył mi się ze starą piosenką „Chałupy Welcome to”. Zbigniew Wodecki śpiewał kiedyś: „…można spotkać golasa jak na plaży w Mombasa golasów cały tłum…”. Odwiedzając to miasto, nie byliśmy na plaży i golasa nie spotkaliśmy. Zresztą plaże tutaj są tylko dla bogatych tubylców i turystów.

Mombasa była pierwszą stolicą Brytyjskiej Afryki Wschodniej, zanim Nairobi zostało stolicą w 1907 roku. Jest najstarszym i drugim co do wielkości miastem w Kenii po Nairobi. Mieszka tu ponad 1,2 miliona ludzi.

Kły Mombasy tworzą pomnik nad Moi Avenue, główną arterią komunikacyjną w Mombasie. Zbudowany został w latach pięćdziesiątych XX wieku dla upamiętnienia wizyt brytyjskiej rodziny królewskiej. Pierwotnie pomnik ten składał się z dwóch drewnianych konstrukcji przypominających kły; obecnie istnieją cztery aluminiowe kły w kształcie litery M. Pomnik podlega jurysdykcji Muzeów Narodowych Kenii oraz władz miejskich.

Kły Mombasy są ikoną tego miasta. Wszyscy turyści zatrzymuja się tutaj, bo trudno ominąc to miejsce. Jest to charakterystyczny punkt do pamiątkowych fotografii.

Słoń jest też symbolem Kenii i sławnych safari, które przyciagają turystów z całego świata. Tym razem nie mieliśmy czasu na safari i ograniczyłem się tylko po potrzymania słonia za jego kieł.

Przed buddyjska świątynia, też królowały słonie, ale bardziej udekorowane w świątecznym stylu.

Na ulicach widać tutaj dużą biedę. Olbrzymi kontrast do wcześniej odwiedzonych w tym rejsie innych portów. Bezrobocie jest na poziomie 40 procent a świadczenia socjalne praktycznie nie istnieją.

Patrząc na ludzi tu mieszkajacych, można powiedzieć, ze jeżeli ktoś w Europie lub Ameryce narzeka na swój los, radzę zejść na ziemię i przeprowadzić się właśnie tytaj.

Oczywiście tak jak wszędzie na świecie są też lepsze i bogatrze miejsca. Na przykład restauracje, głównie dla turystów. Bogaty wystrój drzwi jest tutaj pokazaniem zasobność gospodarzy budynku. W wielu miejscach oglądaliśmy skromne domy, ale bogato rzeźbione drzwi. Tak jak polskie przysłowie: „zastaw się a postaw się”.

Lokalny bazar, tak jak w wielu miejscach na świecie, jest pokazem miejscowego folkloru. Wystarczy popatrzeć na lokalne owoce, jarzyny i kolorowe stroje sprzedawców.

Sprzedawcy używają wszystkich sposobów, żeby coś sprzedać, szczególnie turystom, od których mogą skasować znacznie więcej niż od lokalnych mieszkańców.

Można powąchać i spróbować. Wszystkie sposoby dozwolone, żeby tylko business się krecił.

Dostawa towarów, odbywa sie głównie na wózkach ciągnięych siłą mięśni ludzkich. Bardzo ekologiczne metoda. Widać tylko nieliczne małe samochodziki dostawcze.

Sprzedawcy, których nie stać na zapłacenie za stragan na bazarze, sprzedaja bezpośrednio na chodnikach ulicznych.

Market rybny to też dodatkowa atrakcja lokalnego folkloru.

Najczęściej odwiedzaną atrakcją turystyczną Mombasy jest Fort Jesus, który został zbudowany przez Portugalczyków w latach 1593-1596 w celu ochrony portu w Mombasie.

Fort ten w roku 1958 uznano za muzeum narodowe, a w roku 2011 został wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO i wyróżniony jako jeden z najwybitniejszych i najlepiej zachowanych przykładów XVI-wiecznych portugalskich fortyfikacji wojskowych i punktem zwrotnym w historii tego typu budowli.

Fort Jesus był zdobywany i odzyskiwany, co najmniej dziewięć razy między rokiem 1631 a 1895, kiedy to dostał się pod panowanie brytyjskie i został przekształcony w więzienie.

Po tym jak Portugalczycy odbili go od sułtana w 1632 roku, odnowili go i zbudowali kolejne fortyfikacje, co w efekcie utrudniło upadek fortu. Fort był przedmiotem epickiego, dwuletniego oblężenia w latach 1696–1698 przez Arabów omańskich. Zdobycie fortu oznaczało koniec obecności Portugalii na wybrzeżu, chociaż na krótko zdobyli go i ponownie zajęli w latach 1728–1729. Fort był pod władzą lokalną od 1741 do 1837 roku, kiedy to został ponownie zdobyty przez Omańczyków i wykorzystany jako koszary, przed zajęciem go przez Brytyjczyków w 1895 roku, po utworzeniu Protektoratu Afryki Wschodniej.

Bogatą historię Kenii, od najdawniejszych lat poprzez okres niewolnictwa, aż do czasów bardziej współczesnych można oglądać w witrażach okiennych.

Fort, z którego jest widok na rzekę i miasto na drugim brzegu, zajmuje powierzchnię 2,36 ha wliczając w to fosę fortu oraz najbliższe otoczenie.

Następnym odwiedzonym przez nas miejscem w Mombasie była Hinduska „Temple Bhui India”.

Naszą uwagę zwróciły ciekawe obrazy na wewnętrznej ścianie świątyni, przedstawiające w wymowny sposób różne grzechy i kary, jakie za nie czekają.

„Ludzie, którzy w swoim życiu piją alkohol, pójdą do piekła. Tam będą zmuszeni przez diabłów, do picia gorącego roztopionego żelaza”.

„Osoby, które w swoim życiu zabiją dla pożywienia, albo jedzą zwierzęta, będą musiały zapłacić za swoje grzechy w piekle. Będą wrzucane siłą do kotła pełnego gotującej się wody”.

Każda religia ma swoją listę grzechów, a wymyślne kary w piekle ustalają chyba diabły.

W dniu naszego zwiedzania Mombasy była niedziela, to odwiedziliśmy bardziej nam bliską katolicką katedrę.

Tak jak wszędzie na świecie business z pamiątkami jest ważnym elementem turystyki. Odwiedziliśmy też, można to nazwać manufakturę produkcji artystycznych pamiątek. „Hale produkcyjne” nie wyglądają zbyt efektownie, ale w takich biednych chatkach mieszka nie jeden Kenijczyk.

Artyści rzeźbiarze pod jednym dachem bardzo intensywnie pracują w grupach.

Każdy wyrób jest opisany imieniem wykonawcy, żeby po sprzedaniu w sklepie mógł on dostać odpowiednią zapłatę za swoją pracę.

W „przyfabrycznym” sklepie, wszystkie te dzieła podzielone są tematycznie. Ciekawostką jest to, że nie ma tu możliwości targowania się, co jest normalne na różnych bazarach. Tutaj cena jest ceną.

Na koniec zobaczyliśmy Haller Park, czyli ogród zoologiczny, taką namiastkę sławnych Kenijskich Safari. Wielu pasażerów z naszego statku pojechało na kilkugodzinną wycieczkę na pobliskie safari. My zrezygnowaliśmy, bo już mieliśmy taką atrakcję kilka lat temu w RPA, gdzie przez kilka dni mieszkaliśmy w domku na safari i przez całe dnie oglądaliśmy afrykańskie zwierzęta.

Haller Park jest parkiem przyrody. Powstał on na terenie starych nieużywanych kamieniołomów. W parku tym rośnie dużo gatunków roślin, Jest to miejsce rekreacji dla turystów i mieszkańców.

Dobry przykład, jak natura wrasta w to, co wybudował człowiek.

Hipopotamy nie były zbytnio towarzyskie i chowały się w wodzie. Wystawały tylko kawałki ich głów.

Za to żółw spacerujący po drodze był bardziej towarzyski i jadł z ręki.

Małe żółwiki trzymały się bliżej wody i nie wychodziły na drogę, bo dla ich bezpieczeństwa były ograniczone zagrodą.

Krokodyle, bardziej niebezpieczne zwierzęta mieszkały w zamkniętych zagrodach i zwiedzający mogli oglądać je tylko z pewnej odległości.

Takiemu to dobrze, wygrzewa się na słońcu i uśmiecha do turystów.

Małpka była towarzyska, ale trzymała pewien dystans do zwiedzających.

Żyrafy majestatycznie chodziły po swoim „property” i niezbyt interesowały się tymi, co przyjechali je oglądać.

Mombasa była jedynym miastem i portem w Kenii odwiedzonym przez nas w tym rejsie. Moim zdaniem, miasto to wygląda bardzo ciekawie. Widać tu kontrasty społeczne, ale w większości można powiedzieć, że jest znacznie więcej ubóstwa niż przepychu. Takie spojrzenie może być wynikiem wcześniej odwiedzonych miejsc, takich jak na przykład Dubaj. Jeden dzień w Mombasie, to było za mało, żeby coś więcej zobaczyć, ale wystarczająco dużo, żeby mieć ogólne spojrzenie na tę afrykańską metropolię.

Zobacz relacje z innych portów odwiedzonych w tym rejsie:

Dodaj komentarz