2024.01 – Abu Dhabi & Dubai. Zjednoczone Emiraty Arabskie (UAE). NCL Cruise

W Doha rozpoczęliśmy rejs statkiem „Norwegian Dawn”. Pierwszy odwiedzony port to stolica Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Abu Dhabi. Miasto to bardzo imponuje nowoczesnością i bogactwem. Podczas naszego jednodniowego pobytu nie mogliśmy zwiedzić zbyt dużo. Ograniczyliśmy się tylko do kilku ciekawszych miejsc.

Meczet Sheikh Zayed Grand Mosque zaskakuje swoją wielkością. Wstęp do meczetu jest bezpłatny, ale żeby tam się dostać, trzeba przejść ponad kilometr przez centrum handlowe. W ten sposób business się kręci, bo wśród wielu zwiedzających zwykle ktoś coś tam kupuje.

Zamiast opłat za wstęp, jest tam bardzo rozbudowany system rejestracji i zgłoszenia wejścia. Trzeba to zrobić na Internecie, podać swoje imię, nazwisko, e-mail, adres oraz kilka innych danych osobowych. Jest to typowa inwigilacja i zbieranie informacji osobowych. Wprawdzie niezbyt wrażliwych, ale moim zdaniem narusza to prywatność. O tej rejestracji dowiedzieliśmy się od kierowcy, który wiózł nas na wycieczkę po mieście. Dobrze, że w samochodzie było Wi-Fi, bo normalnie, podczas podróży wyjmuję z mojego telefonu SIM, żeby nie płacić za niepotrzebne użytkowanie. Jedno lub całodobowe użycie telefonu komórkowego kosztuje mnie tak samo 15 CAD (plus podatki), dlatego używam telefonu tylko w sytuacjach awaryjnych. Przy dłuższych pobytach w jednym kraju można kupić jakiś lokalny SIM, ale w sytuacji rejsu statkiem nie ma to sensu.

Meczet ten jest jednym z największych na świecie. Zwieńczony jest 82 białymi kopułami różnej wielkości.

Zbudowany został w latach 1994–2007. Oficjalne otwarcie nastąpiło w grudniu 2007 roku. Cały kompleks budynków ma wymiary około 290 na 420 m i zajmuje powierzchnię ponad 12 hektarów, nie licząc zewnętrznych terenów zielonych i parkingu dla pojazdów. Główna oś budynku jest obrócona o około 12° na południe od rzeczywistego zachodu, ustawiając ją w kierunku Kaaby w Mekce w Arabii Saudyjskiej.

Wchodząc do meczetu, należy się odpowiednio ubrać. Panowie mają mniejszy problem, bo wymagane są tylko długie spodnie i koszulka z rękawami, ale kobiety nie mogą np., ubierać spodni, Musi być sukienka i to odpowiedniej długości oraz dodatkowo przykrycie głowy.

Ela miała coś w swoim bagażu i nie potrzebowała kupować przy wejściu przepisowego stroju.

Wnętrze meczetu imponuje swoją wielkością, tak że człowiek czuje się malutki na tle tego otoczenia.

Ozdobne żyrandole, błyszczące złotem dodają specyficznego uroku.

Inne ciekawe miejsce, które odwiedziliśmy to Emirates Palace, w którym mieści się hotel.

Przywitał nas tam bardzo wyrośniety bellboy, który nawet nie pozwolił mi zamknąć za sobą drzwi samochodu, bo to była jego praca.

Miałem też audiencje z szejkiem, ale tylko na fotografii. Można pozazdrościć, że tutejsi szejkowie potrafią wykorzystywać to, co mają. Gdyby władcy w Ottawy, przynajmniej częściowo uczyli się od szejków Emiratów, to Kanada nie szłaby w kierunku samozagłady. Obywatele tego kraju mają duże świadczenia socjalne, ale stanowią niewielki procent ludności w stosunku do imigrantów, którzy budują ten kraj.

Uzyskanie obywatelstwa Emiratów, praktycznie jest niemożliwe. Jedynie można uzyskać to drogą związku małżeńskiego, ale też z wielkimi ograniczeniami. Pracujący imigranci muszą posiadać wizę pracowniczą. Dopóki pracują, to mogą mieszkać, potem muszą opuścić kraj. Dotyczy to również tych, co przepracowali nawet wiele lat. W wieku emerytalnym mogą ubiegać się o wizę mieszkańca, ale warunkiem jest posiadanie domu lub mieszkania. Poza tym taka wiza kosztuje około 1000 USD. Dlatego tylko bogatsi mogą zostać, ale bez obywatelstwa Emiratów. W wyniku takiej polityki jest tu bezpiecznie, bo statystyki przestępczości są na poziomie zera.

Może taka polityka imigracyjna jest zbyt drastyczna, ale to pracuje, przynajmniej w ich sytuacji. Na ulicach nie widać bezdomnych, żadnych żebraków, narkomanów i wszystkiego tego, co na co dzień oglądamy na ulicach miast w tzw. demokratycznych krajów zachodu.

Jest to dłuższy temat, bo trzeba by przeanalizować bardziej kompleksowo, politykę gospodarczą, socjalną i imigracyjną.

W wielu miejscach publicznych, takich jak hotele i centra handlowe widać świąteczne choinki, które w tym muzułmańskim kraju nikomu nie przeszkadzają, a w „postępowej” Europie i Kanadzie są bardzo politycznie niepoprawne. Widać, że przynajmniej w tej dziedzinie tolerancja jest większa niż w lewackich krajach, które uważają się za demokratyczne.

Naprzeciwko Emirats Palace, jest piękny widok na wieżowce, z których każdy ma inne ciekawe rozwiązania architektoniczne.

W tym gorącym klimacie przyjemnie jest ochłodzić się, stojąc pomiędzy fontannami.

Ulice są szerokie i wszystko dookoła wybudowane jest z wielkim rozmachem.

Dla kontrastu odwiedziliśmy też muzeum/skansen, gdzie mogliśmy zobaczyć, jak wyglądały tradycyjne domy mieszkańców tych terenów. Takie prymitywne konstrukcje nie wytrzymują próby czasu, bo słońce wszystko wypala. Dlatego nie nie ma tu zabytków a wszystko, co widać w mieście było wybudowane stosunkowo niedawno.

Główny materiał do budowy tradycyjnych domów to drewno i trzcina.

W takich domostwach życie wyglądało bardzo prymitywnie.

Obok tych tradycyjnych domów można też oglądać repliki starych łodzie. Służyły one do połowu ryb i pereł oraz do transportu pomiędzy licznymi wysepkami, na których położone jest obecne miasto Abu Dhabi. Niektóre z takich łodzi były też używane do dość dalekich wypraw, nawet po oceanie.

Po całodziennym zwiedzaniu stolicy wróciliśmy na statek i wieczorem odpłynęliśmy do następnego portu w Zjednoczonych Emiratach Arabskich sławnego Dubaju. Odległość między tymi miastami jest niewiele ponad sto kilometrów, ale statek płynął cała noc, żeby rano zacumować w porcie. W Dubaju byliśmy podczas naszego poprzedniego rejsu statkiem z Europy do Singapuru.

Teraz płyniemy w poprzek tamtej trasy, czyli z Kataru do gorącej Afryki. Poprzednio zwiedzaliśmy starszą część Dubaju, a teraz zdecydowaliśmy zobaczyć tę metropolię od strony nowoczesności.

Zobaczyliśmy między innymi sławny hotel Burj Al. Arab. Hotel ten wybudowany jest w kształcie rozwiniętego żagla. Podobno jest on najwyższym hotelem na świecie. Określają go, jako siedmiogwiazdkowy, żeby było naj… naj…, pomimo że w światowym standardzie klasyfikacji hoteli jest tylko 5 gwiazdek. Czego nie robi się, żeby wyciągnąć od turystów więcej, już nie tylko „petro dolarów”.

Poprzednio hotel ten oglądaliśmy od strony plaży, ale obecnie zabudowano ten teren i turystów chcących zobaczyć tę ikonę Dubaju, przywożą od strony głównego wejścia do hotelu.

Obok sąsiedniego hotelu jest ciekawa artystyczna ekspozycja, przedstawiająca złote konie.

Sławny kompleks mieszkalnej zabudowy na wodzie w kształcie liścia palmowego, nazywa się Palm Jumeirah. Jest to archipelag sztucznych wysp i jest on częścią większej serii inwestycji zwanych Wyspami Palmowymi, które zwiększyły linię brzegową Dubaju łącznie o 520 kilometrów. Wyspy te powstały w wyniku rekultywacji terenu. Budowę Palm Jumeriah wykonała holenderska specjalistyczna firma pogłębiarska Van Oord.

Na końcu tego liścia palmowego, na zewnętrznej wyspie jest ekskluzywny Hotel Atlantis the Palm.

Do tego hotelu jest dojazd przez długi most. Można też dopłynąć do niego łódką. Obok jest też lądowisko dla balonu, którym można wznieść się do góry i obejrzeć panoramę całego kompleksu Wyspy Palmowej.

Również na tej zewnętrznej wyspie jest Trident Tower i bardzo atrakcyjny park wodny.

Kolejnym punktem, gdzie zatrzymaliśmy się była Dubai Marina, ponoć najdroższą na świecie, przynajmniej tak twierdzia nasza przewodniczka.

Marina ta jest w cieniu wieżowców. Z których najbardziej efektownym i zwracającym uwagę odwiedzających jest skręcona wieżą.

Cumują tutaj głównie małe łódki motorowe, bo na większe nie ma tu miejsca.

Ela pozowała do pamiątkowego zdjęcia, bo nie wiadomo, kiedy znowu odwiedzimy Dubaj. Byliśmy w tym mieście niewiele ponad pięć lat temu i teraz widzimy, że bardzo duże się zmieniło. Szczególnie przybyło dużo domów i kompleksów zabudowy.

Na koniec wycieczki po mieście przyjechaliśmy do centrum handlowego Dubai Mall, które znajduje się obok największej ikony Dubaju, czyli wieżowca Burj Khalifa.

W środku tego centrum handlowego, jest tu między innymi olbrzymie akwarium.

Można podziwiać najróżniejsze podmorskie stworzenia. Cały podwodny świat jest do zobaczenia z bliska.

Po przejściu przez Dubai Mall wyszliśmy na duży plac, z którego jest dobry widok na najwyższy budynek na świecie, tak wysoki, że z tej odległości ciężko było ująć całość.

Burj Khalifa znany był wcześniej jako Burj Dubai i jest najwyższą konstrukcją na świecie, która ma 829,8 metrów wysokości.

Podsumowując Emiraty, można powiedzieć, że kraj ten jest kompletnym odwróceniem Kanady. Szejkowie bardziej dbają o swoich obywateli niż emigrantów. W Kanadzie jest odwrotnie i wielu obywateli jest bezdomnych na ulicy. W Emiratach narkomanów na ulicy nie widać a w Vancouver bezpłatne strzykawki rozdaje im „opiekuńcza” władza. Ktoś może powiedzieć, że olej i to dlatego jest im tak dobrze? To prawda, ale Kanada ma również olbrzymie zasoby oleju i różnych surowców, tylko nie wykorzystuje tego i kraj upada ekonomicznie.

Po wrażeniach zwiedzania tego niezwykłego miasta dobrze było trochę odpocząć, bo zwiedzanie jest ciężką pracą. Ile trzeba się namęczyć, żeby dobrze zwiedzić!

Porównując te dwa miasta odwiedzone w Emiratach, oceniam, że Abu Dhabi podoba mi się bardziej niż Dubaj. Stolica jest ładniej położona na licznych wyspach i półwyspach, co daje jej specyficzny charakter. Dubaj jest bardziej przereklamowany i nastawiony na turystów, gdzie wszystko jest największe, najlepsze itp. tak jak kiedyś mówiono w ZSRR „samoje balszoje”, ale nie musi to jednocześnie oznaczać najładniejsze. Miasto to wygląda na bardzo sztuczne, oderwane od rzeczywistości wielu innych miast na świecie. Osobiście nie mam specjalnego zainteresowania w ponownym odwiedzeni, chyba, że znowu będzie na drodze jakiejś mojej następnej podróży.

Wieczorem wypłynęliśmy dalej w kierunku Wysp Seychelles.

Zobacz relacje z innych portów odwiedzonych w tym rejsie:

Dodaj komentarz