2024.01 – Zanzibar, Tanzania. NCL Cruise

Po czterech dobach żeglugi z wysp Seszeli dopłynęliśmy do kontynentu afrykańskiego, ale tak naprawdę to do wyspy Zanzibar położonej przy brzegu. Wyspa ta po wyzwoleniu się od kolonialistów brytyjskich w roku 1964, była niezależnym państwem. Po tym, jak weszła w Unię z sąsiednią Tanganiką, powstała nowa nazwa Tanzania, która łączy te dwa państwa. Pożytek z takiej Uni jest „wielki”, bo w systemie wielopartyjnym, od pół wieku, zawsze rządzi tylko jedna partia, bez udziału Zanzibarczyków. O „wielkim” obywatelu Tanzanii, który rządzi w WHO, nawet przewodnicy nie chcą mówić, bo gdyby powiedzieli prawdę, to by pewnie stracili pracę, a bezrobocie jest tutaj olbrzymie.

Nasz statek stanął na kotwicy i jak zwykle na brzeg płynęliśmy szalupami statkowymi w „polu rażenia” zabytkowych armat ustawionych na nadbrzeżnych fortyfikacjach.

Na wyspie Zanzibar jest bardzo dużo tropikalnych piaszczystych plaż.

Zastanawialiśmy się, jak spędzić czas i co zobaczyć w tym porcie. Myśleliśmy popłynąć łódka na pobliskie wysepki, ale stracilibyśmy możliwość zwiedzenia ciekawego miasta portowego. Dlatego zdecydowaliśmy na typową wycieczkę po mieście. Wszystkiego nie da się zobaczyć w ciągu jednego dnia.

W dawnych czasach chyba każdy port na wybrzeżu Afryki posiadał twierdzę i fortyfikacje obronne, Historia pokazuje, że cały czas jedni bronili się, a inni zdobywali i przejmowali władze, potem była zmiana i tak dalej przez kilka stuleci podbojów kolonialnych.

Zanzibaru zamieszkuje około dwóch milionów mieszkańców, prawie w całości są to Muzułmanie. Chrześcijan jest około 22 000 osób. Chcieliśmy zobaczyć jeden z nielicznych kościołów katolickich, ale był on zamknięty i oglądaliśmy go tylko z zewnątrz.

Osobliwością Zanzibaru jest historia związana z niewolnictwem. To właśnie tutaj było centrum handlu ludźmi, Slave Market wschodniej Afryki. Jest tu pomnik upamiętniający „demokrację kolonialną”, na którym są oryginalne łańcuchy, w które zakuwani byli ludzie, porywani z wiosek we wschodniej Afryce. Po zniesieni niewolnictwa w Królestwie Brytyjskim business nadal kręcił się, ale nielegalnie i nabijał kasę lokalnego Sułtana.

Przez chwilę posiedzieliśmy w celi, gdzie przetrzymywany był tzw. towar handlowy. Ciężko sobie teraz wyobrazić jak na tak małej przestrzeni, wciśniętych było po kilkadziesiąt osób. Przetrzymywani byli oni w skandalicznych warunkach, w upale i bez jedzenia, a pod nogami mieli wodę mieszającą się z odchodami. Wielu z nich umierało na różne choroby, albo z wycieńczenia, zanim zostali sprzedani jako niewolnicy i wysłani za ocean, głównie do Indii. Ze wschodniej Afryki kierunek transport niewolników był do Azji a z zachodniej na Karaiby i do obu Ameryk.

Historyczne uliczki jak wszędzie są dość wąskie, co daje specyficzny urok.

Taki obrazek kobiety żyjącej na ulicy z dziećmi jest tu dość częsty.

Publiczne szkoły podstawowe i średnie są tutaj bezpłatne. Bardzo ładnie wyglądają dzieci w mundurkach szkolnych wracające po lekcjach do domu.

Patrząc na ozdobne balkony zdobiące domy wybudowane w stylu kolonialnym, można mieć wrażenie, że czas się tutaj zatrzymał.

Świadectwem zamożności były drzwi wejściowe do domów. W tej dziedzinie można tu oglądać artystyczne dzieła.

Za takimi drzwiami często widać dobrze zaopatrzone sklepy z atrakcyjnymi towarami, głównie dla turystów.

Dla kontrastu, bezdomnych tutaj nie brakuje. Jest to biedny kraj, ale chyba nie tak jak Mombasa, którą zwiedzaliśmy dzień wcześniej.

Market z jarzynami i owocami chyba jest typową i najczęściej odwiedzaną atrakcją egzotycznych miast.

Market mięsny w kraju muzułmańskim jest OK, bo w Hinduskim byłby grzechem.

Market rybny ma dla każdego sprzedawcy wyznaczone małe przedziały tej samej wielkości, żeby było bez zazdrości. Każdy oczywiście musi płacić „placowe” za swoje miejsce, ale jak widać, nie ma dużo kupujących.

Ci, którzy oszczędzają na „placowym”, wykładają towar bezpośrednio na chodniku ulicznym.

Zwróciłem uwagę na różne sposoby transportu towarów do sprzedaży, albo już kupionych do domu.

Popularny sposób noszenia zakupów na głowie, co robią głównie kobiety.

Transport towaru na stragany najczęściej odbywa się na takich wózkach jednoosiowych.

Bogatsi używają trójkołowych motocykli, które mogą zabrać więcej towarów niż ręczne wózki.

Na zakończenie zwiedzania wyspy pojechaliśmy na plażę, gdzie mogliśmy trochę odpocząć po zwiedzaniu.

Połozyliśmy się na pustej plaży pod palmami niedaleko trimarana, który w tej scenerii był w trakcie remontu.

Z zainteresowaniem obserwowałem, jak tubylec szlifuje dno kadłuba. Znam taką robotę, bo nie raz robiłem to na mojej łódce w Vancouver.

Przy niskiej wodzie z piasku wystają obumarłe korzenie drzew.

Bardzo ciekawy i pomysłowy sposób zastosowania używanych plastykowych butelek. Powiązane sznurkiem stanowią kosz na następne zużyte plastyki.

Tym razem nasz statek odpływał późno wieczorem i po zwiedzaniu mieliśmy sporo czasu na obserwacje z naszego balkonu. Moją uwagę zwrócił mały statek handlowy, który przy niskiej wodzie stał na piasku na dnie. Po kilku godzinach przy wysokiej wodzie swobodnie bujał się na portowej falce.

Z sentymentem obserwowałem małe łodzie żaglowe, które są tutaj cały czas wykorzystywane do komunikacji i transportu drobnych towarów. Takie obrazki w bardziej rozwiniętych krajach są już historia.

Zanzibar i jego folklor w pewnym sensie przeniósł mnie w dawny świat, który już przeminął. Był to jeden z ciekawszych, portów odwiedzonych w tej podroży.

Zobacz relacje z innych portów odwiedzonych w tym rejsie:

Dodaj komentarz